Na początek dziękuję za tyle ciepłych słów odnośnie naszego stoiska festiwalowego - cieszymy się, że Wy, bardziej klimatyczne osóbki, też poczułyście nutkę klimatu :)
Niestety wiele z Was miało rację - rękodzieło nie jest u nas 'na topie'.
Podczas moich weekendowych obserwacji pojawiło się kilka typów zwiedzających:
1) Przechodzący obok naszego stoiska, rzucający spojrzenie i idący dalej - kompletny brak zainteresowania.
2) Zatrzymujący się z zachwytem "ale śliczne" i idący dalej.
3) Zatrzymujący się, mówiący "psss, też bym tak zrobiła" i idący dalej.
4) Zatrzymujący się i kupujący :) - tacy w sobotę, a bardziej w niedzielę się trafili!
No tak, sobota, a zwłaszcza niedziela okazały się bardziej atrakcyjne pod względem zainteresowania, co bardzo nas cieszyło. Choć było szkoda, musiałam pożegnać się z wieloma moimi Anielicami i Śpiochami. Butelki cieszyły się małym zainteresowaniem - niestety większość nie potrafiła sobie wyobrazić przeznaczenia takiej butelki...
Najmilszym zaskoczeniem były dwie panie z Bieszczadów, które w niedzielę ogołociły trochę nasze stoisko i po weekendzie zabrały moje Anielice i Śpiochy do swojej galerii; kto wie, może jeszcze kiedyś będę miała przyjemność dla nich uszyć...
Podsumowując: uważam, że u nas rękodzieło nie jest doceniane; Tildy są całkowicie obce (a co obce, tego się nie lubi), butelki decoupage są niepotrzebne... Brutalne, ale chyba trzeba sobie uświadomić, że jak ktoś nie ma do czynienia z rękodziełem (i nie współtworzy społeczności blogerek rękodzielnych:)), temu trudno docenić tę dziedzinę mini-sztuki...
Mimo wszystko wspaniale było uczestniczyć w tym wydarzeniu, pokazać swoje twory, które już od maja planowałam i tworzyłam z myślą o festiwalu i usłyszeć kilka miłych słów uznania od tych, którzy rękodziełem się nie zajmują. Ale czy za rok to powtórzę - nie wiem, poważnie się nad tym zastanowię :)
Kurczę, tylko teraz - po festiwalu - nie mam po co szyć :((((
* * *
A dla tych, którzy nie mogli zajrzeć w weekend do Poznania (pozdrawiam
terceps i
Oazę - dziękuję za odwiedzinki!!!:)) - kilka zdjęć, by poczuć choć odrobinkę magii świątecznego rękodzieła...
ps. Zapomniałabym: totalnym hitem festiwalu był FILC! Szale, korale, torebki, broszki - nawet Sis się na broszkę skusiła, a ja... kupiłam sobie wełnę i igły do filcowania, i planuję w dalekiej przyszłości, jak się odważę, ufilcować korale i stworzyć broszkę na mokro (a ponieważ w życiu tego nie robiłam - wdzięczna będę za wszelkie rady w tej dziedzinie!:))
Pozdrawiam ciepło i raz jeszcze dziękuję za ciepłe słowa
- nie ukrywam, że podnosły mnie na duchu, po piątkowym podłamaniu!